wtorek, 20 maja 2014

Playing For Change - muzyka łączy !



 
O tym, że muzyka łączy, wiemy nie od dziś. Świetnie widać to na przykładzie projektu „Playing for change”, który jednoczy muzyków z całego świata. Pomysłodawcą jest Mark Johnson, który wraz z ekipą już od 10 lat podróżuje po globie, nagrywając mniej znanych muzyków . Pierwszy raz natknęłam się na ich działalność na Youtube i muszę przyznać, że od razu podbili oni moje serce ! Dzięki temu projektowi można zauważyć, że nawet w najbiedniejszych krajach muzyka to źródło radości ale i tradycji. Cudownie jest usłyszeć wykonania znanych utworów w oparciu o najróżniejsze instrumenty, które niekoniecznie są znane w Polsce.  „Playing for change” pomaga również krajom najbiedniejszym. Została powołana fundacja, która wspiera muzyków i całym społecznościom w edukacji. Świetnym pomysłem jest zakup instrumentów muzycznych oraz organizowanie koncertów charytatywnych.                                 
Na świecie potrzeba więcej takich inicjatyw. Mogą one pomóc w rozwoju muzycznym oraz zapoznawać nas z kulturą muzyczną innych krajów. Z niecierpliwością czekam na kolejne nagrania PFC. Dla zainteresowanych odsyłam do strony, na której można znaleźć wiele ciekawych informacji na ich temat. A może Wy znacie jakiś podobny projekt? :)


 
     I jak tu ich nie lubić? Takie głosy, taka muzyka.... z tego musi wyjść coś dobrego ! :)

   W "Chanda Mama" cudownie brzmią wokalizy, które są obce naszej kulturze, świetnie ukazują śpiew charakterystyczny dla innych krajów.

Recenzja "Paradise Valley" Johna Mayera







            John Mayer to siedmiokrotnie nagradzany Grammy wirtuoz gitary. Z każdym kolejnym albumem ukazuje nam swoje coraz to nowe oblicze. Podobnie jest w przypadku nowej płyty "Paradise Valley" wydanej w sierpniu 2013r. Zawiera ona 11 utworów, nad którymi góruje miękki głos Johna. Należy zwrócić uwagę na fakt, że wrócił on do świetności po przebytej chorobie oraz operacji strun głosowych. 

            Album otwiera "Wildfire", która natychmiastowo wprowadza nas w klimat rodemz westernu. Kompozycja jest bardzo chwytliwa, oparta na gitarowym riffie. Mocno nawiązuje też do tradycji muzyki country i americana . Aranżacja wbrew pozorom jest bardzo złożona, lecz pod koniec przeradza się w oparty na brzmieniu fortepianu typowo „mayerowski” song. Subtelne klaskanie i oczywiście niezawodny głos Johna sprawiają, że utwór niesłychanie wpada w ucho. Jako druga na płycie figuruje delikatna ballada "Dear Marie". Jest to coś idealnego dla fanów akustycznych brzmień. Nie da się przejść obojętnie wobec partii napisanych przez muzyka do tej kompozycji. Utwór ma wzruszający i minimalistyczny charakter. Można tu dostrzec fascynację Erickiem Claptonem czy JJ Cale'm. Tekst to opowieść o przyjaciółce z czasów młodości. Kolejna pozycja to "Waiting on the day". Pełno tu melancholii i lubianego przez Mayera chilloutu. Doskonałe gitarowe solo nadaje kompozycji smaku. Jako piąty na płycie umieszczono "Paper doll" - singiel promujący album. Jest to kolejna ballada, w której niesamowitą atmosferę tworzy zawodzący głos artysty w połączeniu z nienarzucającą się gitarą. Idealna prostota i powtarzający się schemat kojąco działają na nasze zmysły. Brakuje tu większego zróżnicowania w dynamice czy melodii, ale według mnie dodaje to tylko uroku. Następny utwór to "Call me the breeze" o cudownym bluesowym brzmieniu. Ciekawostką jest użycie automatu perkusyjnego na początku utworu, co idealnie wpasowuje się w całość. Kompozycję napisał JJ Cale. Można tu poczuć świeżość
i zabawę zespołu, jakby utwór był jednym wielkim jam session. Uważam, że "Call me the breeze" jest pięknym upamiętnieniem w obliczu niedawnej śmierci autora. Niespodzianką dla słuchaczy jest piosenka "Who you love", w której gościnnie występuje Katy Perry. Jej wokaliza doskonale dopełnia całość, znacząco wzbogaca pod względem melodycznym.  Partie instrumentów dętych zagrane są przez Billa Reichembacha, który aranżował
i nagrywał sekcje dęte m.in. dla Michaela Jacksona, Toto czy Franka Sinatry. Drugim gościem na płycie jest Frank Ocean -wschodząca gwiazda r'n'b. Słuchając półtoraminutowego "Wildfire" (zatytułowanego jak pierwszy utwór) można uznać go za doskonałe uzupełnienie całego albumu.

            Uważam, że najnowsza płyta Johna Mayera jest wartym uwagi projektem muzycznym. Artysta udowadnia po raz kolejny, że ma jeszcze sporo do powiedzenia. Mimo, że utwory z tego albumu raczej nie staną się hitami stacji radiowych, to z pewnością znajdą grono słuchaczy, którzy w spokoju będą zachwycać się tymi niebanalnymi kompozycjami.


Linki do posłuchania: