John Mayer to siedmiokrotnie
nagradzany Grammy wirtuoz gitary. Z każdym kolejnym albumem ukazuje nam swoje
coraz to nowe oblicze. Podobnie jest w przypadku nowej płyty "Paradise Valley" wydanej w
sierpniu 2013r. Zawiera ona 11 utworów, nad którymi góruje miękki głos Johna.
Należy zwrócić uwagę na fakt, że wrócił on do świetności po przebytej chorobie oraz operacji strun głosowych.
Album otwiera "Wildfire", która natychmiastowo wprowadza nas w klimat
rodemz westernu. Kompozycja
jest bardzo chwytliwa, oparta na gitarowym riffie. Mocno nawiązuje też do
tradycji muzyki country i americana . Aranżacja wbrew pozorom jest bardzo
złożona, lecz pod koniec przeradza się w oparty na brzmieniu fortepianu typowo „mayerowski”
song. Subtelne klaskanie i oczywiście niezawodny głos Johna sprawiają, że utwór
niesłychanie wpada w ucho. Jako druga na płycie figuruje delikatna ballada "Dear Marie". Jest to coś
idealnego dla fanów akustycznych brzmień. Nie da się przejść obojętnie wobec
partii napisanych przez muzyka do tej kompozycji. Utwór ma wzruszający i
minimalistyczny charakter. Można tu dostrzec fascynację Erickiem Claptonem czy
JJ Cale'm. Tekst to opowieść o przyjaciółce z czasów młodości. Kolejna pozycja
to "Waiting on the day".
Pełno tu melancholii i lubianego przez Mayera chilloutu. Doskonałe gitarowe
solo nadaje kompozycji smaku. Jako piąty na płycie umieszczono "Paper doll" - singiel
promujący album. Jest to kolejna ballada, w której niesamowitą atmosferę tworzy
zawodzący głos artysty w połączeniu z nienarzucającą się gitarą. Idealna
prostota i powtarzający się schemat kojąco działają na nasze zmysły. Brakuje tu
większego zróżnicowania w dynamice czy melodii, ale według mnie dodaje to tylko
uroku. Następny utwór to "Call me
the breeze" o cudownym bluesowym brzmieniu. Ciekawostką jest użycie
automatu perkusyjnego na początku utworu, co idealnie wpasowuje się w całość.
Kompozycję napisał JJ Cale. Można tu poczuć świeżość
i zabawę zespołu,
jakby utwór był jednym wielkim jam session. Uważam, że "Call me the breeze" jest pięknym upamiętnieniem w
obliczu niedawnej śmierci autora. Niespodzianką dla słuchaczy jest piosenka "Who you love", w której
gościnnie występuje Katy Perry. Jej wokaliza doskonale dopełnia całość,
znacząco wzbogaca pod względem melodycznym.
Partie instrumentów dętych zagrane są przez Billa Reichembacha, który
aranżował
i nagrywał sekcje dęte
m.in. dla Michaela Jacksona, Toto czy Franka Sinatry. Drugim gościem na płycie
jest Frank Ocean -wschodząca gwiazda r'n'b. Słuchając półtoraminutowego "Wildfire" (zatytułowanego jak
pierwszy utwór) można uznać go za doskonałe uzupełnienie całego albumu.
Uważam, że najnowsza płyta Johna
Mayera jest wartym uwagi projektem muzycznym. Artysta udowadnia po raz kolejny,
że ma jeszcze sporo do powiedzenia. Mimo, że utwory z tego albumu raczej nie
staną się hitami stacji radiowych, to z pewnością znajdą grono słuchaczy,
którzy w spokoju będą zachwycać się tymi niebanalnymi kompozycjami.
Linki do posłuchania: